21 kwietnia 2018, Wyruszamy!

Z Białegostoku przez Pańki, Rzędziany (te nieprawdopodobne rozlewiska Narwi, trzcinowiska pełne ptactwa wszelakiego... dostępne teraz, bo za chwilę komary żyć nie dadzą. To powinno opisywać pióro sprawniejsze od mojego!). Tykocin, Łopuchowo, Zawady, Rutki-Mężenin do Łomży. Trasa zawiła, bo google wybiera dla rowerów drogi o mniejszym natężeniu ruchu. Dziś wyszło o. 100 km, czyli grubo ponad 2% całej naszej planowanej drogi. Długo już rowerem jeżdżę, ale z tak wredną wichurą jeszcze się nie zmagałem. Momentami, na płaskim, używając przełożeń siłowych do jazdy pod górę, jechaliśmy z wielkim wysiłkiem osiągając 7 - 8 km. na godzinę. W Tykocinie obiad w Alumnacie. Potem chwila na Rynku. Czarneki, jak my, od wiatru się odwraca. Widok na kościół z Rynku wspaniały. Przypoamniały mi się korowody związane z wycinką śródmiejskiego zagajnika i Boska interwencja, którą była wichura realizująca ten nakaz. A teraz to główna atrakcja Tykocina. Pozdrawiam machając Świętojakubową muszelką.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Santiago! Daliśmy radę!!!

Pampeluna, Puente la Reina, Estella.

Bose Antki