Saint-Jean-Pied-de-Port. Początek Camino Francés

Wczoraj nocowaliśmy na kempingu w Bidarray, u podnóża Pirenejów. Szczęśliwie tym razem w tzw. cabines, czyli rodzaju domku kempingowego o ścianach z tkaniny nieprzemakalnej. Było trochę drożej, ale opłaciło się, bo rano przyszedł silny deszcz. Śpiąc pod namiotem suszylibyśmy się bardzo długo. A tak już koło 10 rano, po przejściu prawdziwej ulewy, mogliśmy ruszać do St. Jean. Całe 20 km to był jeden długi, łagodny zjazd. Świadczy to jak wysoko musieliśmy się wczoraj wspiąć! 
Dotarliśmy do Saint Jean, odwiedziliśmy informację turystyczną i pielgrzymkową, oddaliśmy hołd biurokracji uzyskując stosowne tampons. Napatrzyliśmy się na różnojęzyczny tłum pielgrzymów i turystów, wśród których nie brakuje pielgrzymów japońskich. Saint-Jean-Pied-de-Port jest w Baedekerze i Japończyk jadący do Francji MUSI przejść choć kawałek piechotą. Odwiedziliśmy kościół, przejechaliśmy obok Cytadeli, zobaczyliśmy więzienie biskupów, chyba dla pielgrzymów, przeszliśmy przez bramę św. Jakuba. Znowu padał deszcz, więc, by przeczekać, coś zjedliśmy. A teraz ruszamy ku dolinie Roncesvalles, gdzie niegdyś poległ Roland, a Karol Wielki nie dał rady pokonać Basków. Trzeba będzie wspiąć się z ok. 300 m na ponad 1400! I to na odcinku zaledwie 27 km. Mamy nadzieję, że w ślady Rolanda nie pójdziemy.


Kemping w Bidarray. Z lewej bananowiec, za nim zwykła grusza polna, w dali góry, z prawej Franek, pokazujący skalę tego wszystkiego.


Droga do Saint Jean biegnie wzdłuż rzeki, wykorzystywanej do spływów turystycznych. Ta częściowo widoczna grupa miała przygodę. Ich łódź postanowiła dalej płynąć sama.


Brama i kościół bodaj św. Jana. Idziemy coś zjeść, a potem w drogę. Dolina Roncesvalles przed nami. A w ogóle zostało jeszcze, bagatela, 800 km! Tak więc w sumie wyjdzie koło 4000. Mapa Google wyraźnie niedoszacowała odległości!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Santiago! Daliśmy radę!!!

Bose Antki

Pampeluna, Puente la Reina, Estella.