24 kwietnia

Jest poźno i bardzo zimno, ale mimo to kościół św Stanisława w Świętym Miejscu niemal unosi w wzwyż wśród słowiczych treli. Mamy w nogach około 100 km. Wyjechaliśmy mniej więcej o 10 rano z Łomży, a że prowadzi nas GPS tak by ominąć trasy gdzie jak żbiki szaleją tiry, a też i po trosze zwiedzamy mijane miasta i wsie, więc nam się  schodzi. W Łomży nocowaliśmy w bardzo przyjemnych Pokojach Noclegowych nad Narwią (Rybaki 47a za śmieszne pieniądze zato czysciutko i przyjemni właściciele, polecam!). Więc rano po śniadaniu przeszliśmy się po starej części Łomży. Popatrzyliśmy na katedrę, rynek. Franek na ławeczce przysiadł sìę do Hanki Bielickiej. I mimo, iż dama ta z brązu, to nie omieszkał ująć ją miłośnie za kolano. A potem bocznymi drogami do Szablaka nad Narwią, gdzie przepiękne widoki na szeroko rozlaną Narew. Dalej Nowogród ze skansenem, o którym niestety tylko odpowiedziałem Frankowi, ponieważ czas naglił dalej  Dąbrówka z pięknym drewnianym kościołem no i Kadzidło, gdzie byłem przed wieloma laty też na rowerze. Przed kościołem był wtedy piaszczysty plac nad którym wznosiły się tumany kurzu przy każdym podmuchu. A wiatr nam dokuczał bez przerwy. Może  mniej niż w sobotę, ale też dawał się we znaki przez całą drogę. Od Kadzidła wiatr coraz silniejszy. Dopiero w Świętym Miejscu było cicho A w zimnym powietrzu trele słowicze niosły się daleko. Przasnysz, do którego jechaliśmy, osiągnęliśmy już po zmroku. Noclegi u Przyjaciela Franka. Kolacja z pysznym ukraińskim barszczem ugotowanym dla nas (!) przez jego ukraińską dziewczynę i spać. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Santiago! Daliśmy radę!!!

Pampeluna, Puente la Reina, Estella.

Bose Antki