Berlin
Wczoraj w Furstenwalde, idąc za radami mądrych poznaniaków spotkanych w katedrze, i Rosjan spotkanych podczas skromnego obiadku w rynku, postanowiliśmy jednak wziąć szturmem Berlin. Na noc okopaliśmy się w wygodnym pension przy ulicy Josefa Nawrockiego, na dalekich przedmieściach Köpenick.
Muggelseepension, w którym podejmowaliśmy decyzję jak szturmować Berlin. Odbyliśmy tam długą naradę wojenną, podczas której poległa, niestety, butelka czerwonego wina i spać poszliśmy późno. Rano siedzieliśmy przed ratuszem w Köpenick i, pijąc kawkę, zbieraliśmy siły do właściwego szturmu.
Muggelseepension, w którym podejmowaliśmy decyzję jak szturmować Berlin. Odbyliśmy tam długą naradę wojenną, podczas której poległa, niestety, butelka czerwonego wina i spać poszliśmy późno. Rano siedzieliśmy przed ratuszem w Köpenick i, pijąc kawkę, zbieraliśmy siły do właściwego szturmu.
Dzisiejsza Berliner Morgenpost donosiła, że wczoraj na Kreuzbergu odbywało sìę święto, natomiast w dzielnicy Grünewald miały miejsce akty wandalizmu. Przejeżdżając przez Kreuzberg musieliśmy ostro lawirować pomiędzy rozległymi hałdami potłuczonych butelek, nie mówiąc już o innych śmieciach. Wyobrażam sobie na podstawie tego, co pozostał po fieście na Kreuzbergu, jak musiał wyglądać Grünewald.
Ale w końcu dotarliśmy do Centrum, mur berliński pokonaliśmy i stanęliśmy przed Brandenburger Tor.
Uczestnicy pielgrzymki in corpore przed Bramą Branderburską. Z lewej fragment naszych rumaków, za naszymi plecami brama. Po prawej dziwaczny "rower towarzyski". Siedzi na nim w kole chyba z pięć osób, jedna dzierży kierownicę i prowadzi wehikuł. Spod Bramy pojechaliśmy pod kolumnę Zwycìęstwa, zdobytą w maju 1945 roku przez "bandycką" formację Wojska Polskiego, potem na Wyspę Muzeów. Wieczorem dotarliśmy do Dallgow-Döberitz, gdzie dochodzimy do siebie po berlińskich przeżyciach.
BERLIN WZIĘTY! Ruszamy na Brukselę.



Komentarze
Prześlij komentarz